Nie chodzę do pubów, bo częściej niż rzadziej jestem nietowarzyska. Kręcą mnie domowe melanże i orzeźwiające prysznice po.
Nie fotografuję co drugiej minuty mojego życia. Po prostu przeżywam chwile zapominając o telefonie spoczywającym w mojej kieszeni.
Mam wrażenie, że zbyt często zaniechuję. Patrzę w światła zapalone w sąsiednich domach i zastanawiam się, co inni ludzie mieliby do powiedzenia, gdyby nie było granic i gdybyśmy mieli na to czas.
2013 przybywaj. Z roku na rok walka z wiatrakami idzie mi coraz lepiej.
dążę do niepoczytalności
klikdążę do niepoczytalności
a ja jakoś nie chcę tego 2013 r.
OdpowiedzUsuńa mi coraz gorzej idzie
OdpowiedzUsuńWitam w klubie nietowarzyskich.
OdpowiedzUsuńLubię te światełka, ale chyba jedynie na zdjęciach.
ja chyba też, ale kilkakrotnie myślałam o powieszeniu ich gdzieś w pokoju bo zepsuła mi się lampka nocna:p
UsuńHm, a ja nawet domówek nie lubię jakoś.
OdpowiedzUsuńA do pubu chodzę, głównie z jedną osobą.
Tak więc świetnie to rozumiem, jak również walkę z wiatrakami :)
Pozdrawiam
http://slipp-sorgen-los.blogspot.com/
Też jestem amatorem imprez w domu. Za to lampkami to obwieszam wszystko co się nie rusza. Uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJa też wolę domówki. Zwłaszcza te, które urządzam sama i, na które sama zapraszam znajomych. Wtedy wiem, że wszystko pójdzie tak, jak chcę. łatwiej też integrowąć się z ludźmi, kiedy muzyka nie zagłusza każdego słowa. No i ... nie jestem fanką dyskotek, ale to chyba kwestia nieśmiałości i muzyki, która mi nie odpowiada.
OdpowiedzUsuń