Ostatnie cztery dni i dwie noce spędziłam z K. Mogę śmiało powiedzieć, że przez równo tydzień i jeden dzień niezmiennie trzyma się mnie całkiem dobry humor. Łaał. ;)
Wygrałam książkę, ale tym razem nie swoim skillem, a trafieniem w gust Vicky. O tutaj.
Uczestnik miał za zadanie podlinkować zimową grafikę, a (wg mnie) obrazek który wysłałam - dlatego go zresztą wysłałam - miażdży klimatem.
Organizacja siebie o której pisałam naprawdę pomaga. Dzięki notatkom w kalendarzu nie drażnią mnie na każdym kroku setki wdzierających się w umysł zbędnych, drobiazgowych myśli typu "wydrukować CV". Kiedy piszę opowiadania, zwracanie uwagi na detale jest bardzo istotne, ale w życiu codziennym doprowadza mnie do nerwicy. A skoro mowa o CV; jest już wydrukowane i czeka na swój moment, podobnie jak ja. Oczekuję wiadomości z datą rozmowy z miejsca, w którym mają mi pomóc szukać tej cholernej roboty.
Słoik zaś o którym pisałam w poprzednim poście jeszcze nie gotowy, ale zostały dwa ogóreczki więc jutro zajmę się odsmradzaniem słoika, bo przecież szczęście ogórkami nie pachnie. :D
Dodałam też do listy kolejne postanowienie. Jeszcze nie czytałam książek w języku angielskim; zawsze powtarzam że to nie ten klimat, a przede wszystkim nie ta mentalność. Ale już czas najwyższy. Nie rozumiem wydawnictw, które z serii tłumaczą tylko pierwsze dwie lub trzy książki, nawet kiedy te mają wysoką czytelność... w każdym razie podliczając, mam do przeczytania pięć książek w języku angielskim (nie licząc tych o muzyce), w tym dwie ostatnie z serii "Downside". Pierwsza i najlepsza część serii to Nieświęte Duchy, a całą serię najlepiej określa miano urban fantasy. Takie bez cukru. Ciężko opisać fabułę, by nie zniechęcić czytelnika któremu słowo kościół skojarzy się z religią (a o religii tam ani słowa), a ta zaś najczęściej z nudną książką... lub słowo czarownica ze starą wredną babą, a tutaj czarownica to cierpiąca na depresję i zagłuszająca samotne życie tabletkami "demaskatorka" duchów. Cóż, powiem tylko że zakochałam się w syfie Dolnej Dzielnicy, bohaterach książki i specyficznym humorze autorki. Czytałam wywiad ze Stacią, w którym stwierdziła że "nie pisze o szczęśliwych ludziach, bo ich nie rozumie". No i dobrze, ja też nie. Dzięki temu byłam mile zaskoczona serią, z której ostatnie części przypadnie mi czytać po angielsku.
Aha! Wreszcie spadł śnieg! Czaił się nocami od kilku dni, by w końcu przedwczoraj pokazać się w pełni w blasku słońca..
Kiedyś zastanawiałam się nad tym, dlaczego ja sama nie potrafię pisać o ludziach, którzy bez żadnego "ale" są naprawdę szczęśliwi. I też doszłam do wniosku, że nie rozumiem ich psychiki...
OdpowiedzUsuńTeż chcę zacząć czytać książki obcojęzyczne :)
Wydaje mi się, że teksty o szczęśliwych ludziach nie są tak ciekawe, jak te o ludziach z prawdziwymi problemami.
UsuńJakieś konkretne? :D
Tak, choć to dość głupie. Teoretycznie powinniśmy chcieć obserwować szczęście, a nie szukać kłopotów. Ale takie problemy w książkach chyba po postu... dają nam wiarę? W końcu książki mają pozytywne zakończenia. W większości.
UsuńNiekoniecznie. Na dzień dzisiejszy nie mam czasu nawet na te polskie ;)
Zgadzam się :) i dodam jeszcze, że wiele kobiet lubi sobie czasem "podramatyzować" (ja.) :p
UsuńJa też! Taki nasz urok, tak mi się wydaje ;)
UsuńTrzeba nas kochać z całym zamkniętym w nas dramatyzmem albo wcale. ;)
UsuńO, właśnie, otóż to! Ciężkie życie... ;)
UsuńMyślałam o tym pomyśle ze słoikiem, o którym wspomniałaś, wiesz? Doszłam do wniosku, że to całkiem dobre. Takie zobrazowanie dobrych rzeczy daje motywację. :)
UsuńMotywację i zawsze można wylosować dobrą chwilę kiedy ma się doła. Gwarancja uśmiechu. Wyciągaj słoik :)
UsuńMuszę znaleźć jakiś ładny. Taki po ogórkach nie pasuję mi do tej wizji ;P
Usuńno wiesz.. mój po ogórkach jest bardzo ładny :DDD tylko się nalepki pozbędę:D
UsuńNo dobrze, wierzę ;)
UsuńJa poszukam sobie takiego, jak był na zdjęciu. :)
podejrzewam, że to po jakiejś konserwie^^
UsuńNie wiem po czym, pewnie i tak bym tego nie zjadła. Chcę słoik, nie jego zawartość ;D
Usuńno tak, tak;D
UsuńOpornie się zabieram za jego szukanie ;D.
UsuńTy swój zrobiłaś? :)
też mi coś opornie idzie, muszę tych ogórków się 'pozbyć'.. ;p
UsuńMożesz mi je oddać, jestem dzisiaj ogórkozjadem. ;D
Usuńto zapraszam póki są!:D
UsuńDziś akurat byłam w księgarni, gdzie były tylko angielskie książki i miałam ochotę coś upolować, ale nie miałam czasu :((
OdpowiedzUsuńSpędzajcie razem czas, kochajcie się. mmm :))
Książki po angielsku popieram w całej rozciągłości :)
OdpowiedzUsuńW gust to akurat nie tylko mój trafiłaś, w sumie chyba dziewięć osób decydowało :) w każdym razie gratuluję wygranej i cieszę się, że się cieszysz.
OdpowiedzUsuńMiałam dobre przeczucia do tego obrazka ;) ale i tak byłam zdziwiona! A książka zapowiada się bardzo ciekawie.
UsuńPodziękuj reszcie jurorów! :)
Kiedyś przeczytam Hamleta w oryginale... kiedyś.....
OdpowiedzUsuńgratuluję wygranej! :D
OdpowiedzUsuńmnie się jeszcze nigdy nie udało wygrać książki :(
heh ja w pudełku (zamiast słoika) mam już dwie kartki;)
OdpowiedzUsuńa kalendarz dobra sprawa, też mi dzięki niemu łatwiej się ogarnąć ;)
zaciekawiłaś mnie tymi książkami, możesz podać autora? co prawda jak znam życie, to w bibliotece ich pewnie nie dorwę, ale może namówię mamę na dofinansowanie i przejdę się do empiku ;)
OdpowiedzUsuńNie mam ostatnio czasu na czytanie książek. Z trudem ogarniam lektury do szkoły, a co dopiero inne pozycje. Z niecierpliwością czekam na wakacje, żeby w końcu coś poczytać :).
OdpowiedzUsuńTeż wszystko zapisuję w kalendarzu, inaczej nie mogłabym myśleć o czymś innym, jak tylko o obowiązkach :D
Kiedyś przeczytałam książkę po niemiecku :) Jakoś nie sprawiła mi większych trudności bo była dla nastolatków ale ta satysfakcja, że udało mi się ją przeczytać była wielka :)
OdpowiedzUsuńkalendarz to jest coś, co mógł wymyślić tylko bóg, gdyby istniał! :D
OdpowiedzUsuńdzięki temu zdałam sobie sprawę, że nigdy nie drukowałam cv, zawsze składałam online :D bina leeeń.
OdpowiedzUsuńja też bym poszła na kurs turystyki! a Chojraka się bałam, serio. ostatnio internet mi uświadomił, że tak naprawdę ci wszyscy ludzie nie byli straszni, tylko tak się wydawało małemu biednemu pieskowi i że oni wcale nie mieszkali na żadnym wydupiu, tylko nie zabierali psa nigdzie, wiec on nic nie znał. i po prostu widzimy to jego oczami ;_;
http://newnation.sg/wp-content/uploads/right-in-the-childhood.jpg
musiałam wydrukować, bo mam się z nim nosić:P
Usuńhahah ja sie noszę na necie ;_;
Usuńkurde, też siedzę na neingagu i tam właśnie chojrakowe info.. :D hah
no ja na ogół też, przecież nie będę na znaczki tracić, nie?! :D
Usuńooo :)
gratuluję wygranej!:)
OdpowiedzUsuńDaj znac jak sie książka będzie podobała, bo jestem ciekaw :)
OdpowiedzUsuńObserwuję i zapraszam do rewanżu u nas:
www.ourloveourpassion.blogspot.com
hahahah ja też bym na pewno sama się u kogoś zespojlerowała, bo mam tendencję do oceniania długości posta, zanim zacznę czytać :p miałam nie wstawiać tego obrazka, ale cóż :D trudno.
OdpowiedzUsuń